Pobudka o 4:45 - zamówiliśmy
budzenie w recepcji na 5:00 ale zaspali (dzwonili dopiero o 5:30). Dobrze, że mamy w telefonach własne budziki :)
Spakowani o
6:00 wyruszamy taksowką na lotnisko (taxi 7USD). Na lotnisku przy check-in są
pierwsze komary jakie widzimy w tym kraju. Jest ich chmara. Ludzie machają
rękami i tłuką jednego za drugim. Smarujemy się OFF'em (30% DEET) i jakoś udaje
nam się przeżyć. Opłata wylotowa 25USD od osoby. Lecimy do Bangkoku (liniami lotniczymi AirAsia) -
na pokładzie samolotu kawa i kanapka (110THB). Przylatujemy do Bangkoku,
kolejny check-in i przechodzimy do terminala lotow krajowych. Odlot się trochę
opóźnia ale w końcu wsiadamy do samolotu i lecimy do Chiang Mai. Godzina lotu i już lądujemy. Na lotnisku
masa naganiaczy proponujących wycieczki, taksówki i wszystko co tylko można
zaproponować. W hali przylotu, jeszcze zanim na taśmę wyjechały nasze walizki -
juz mamy wykupiony 2 dniowy trekking po dżungli (1600THB za osobę). Przed
lotniskiem miał na nas czekać kierowca z hotelu (zaplaciłem transfer z lotniska
wraz z noclegami) – i pierwszy problem - kierowcy nigdzie nie widać. Telefonują z lotniska do
hotelu a oni tam nic o transporcie nie wiedzą - bierzemy więc taxi i jedziemy
na własną rekę (120THB) do Lanna Palace
2004 Hotel (184 Chang Klan Road, Chiang Mai 50100). Hotel okazuje się
być dość
przyzwoity. Dostajemy pokój na 11
piętrze - widok na miasto jest bardzo przyjemny. W pokoju jest czajnik
bezprzewodowy i pudełko z herbatą, kawą i cukrem oraz 2 butelki wody mineralnej
(dziennie) - wszystko to gratis (a właściwie w cenie noclegu).
Ponieważ wykupiliśmy jeszcze na
lotnisku nieplanowany dwudniowy trekking - cały nasz plan wziął w łeb.
Posadziłem żonę przy telefonie i zaczęliśmy próbować poprzestawiać rezerwację
hotelu tak, żeby nie stracić 1 doby hotelowej (1650THB) - agencja sawadee zmieniła nam rezerwację tak jak chcieliśmy - za to
my wspaniałomyślnie odpuszczamy im to, że nas nie odebrali z lotniska.
Zadowoleni z dobrego obrotu
sprawy walimy na miasto. Zaznaczam na GPS'ie gdzie jest nasz hotel żeby do niego
ponownie trafić i ruszamy do boju.
Chiang Mai jest mniejsze od
Bangkoku i przyjemniejsze z wyglądu. Klimat też ma dużo łagodniejszy (góry).
Zobaczyliśmy po drodze parę światyń a ponieważ robi się już ciemno to wpadamy do
jakiejś knajpy na Tha Pae Road na kolację. Knajpka skromna ale na scianach masy
papierkow we wszystkich jezykach na których rożni turyści chwalą jaka to dobra
knajpa. Tradycyjnie zamawiamy - ja kurczak słodko-kwaśny z ryżem a moja kobieta
makaron z ważywami i wołowinę. Za często bierzemy te same dania -
i za każdym razem smakują zupełnie inaczej :-) Grunt, że są mało pikantne.
Kolacja dość przyzwoita (130THB za 2 osoby wraz z napojami). Wracamy do hotelu
pakować graty na trekking. Część bagażu (walizki) musimy zostawić w
przechowalni w hotelu a plecaki z niezbędnymi rzeczami zabieramy w góry.